szansa KRISTIN HANNAH, 111ebook, e-booki

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • umic.opx.pl
  • Podobne

     

    szansa KRISTIN HANNAH, 111ebook, e-booki

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    Tytuł oryginału
    ONCE IN EVERY LIFE
    Copyright © 1992 by Kristin Hannah
    Koncepcja serii
    Marzena Wasilewska-Ginalska
    Ilustracja na okładce
    Robert Pawlicki
    Opracowanie graficzne okładki
    Sławomir Skryśkiewicz
    Skład i łamanie
    „Kolonel"
    For the Polish translation
    Copyright © 2001 by Wydawnictwo Da Capo
    For the Polish edition
    Copyright © 2001 by Wydawnictwo Da Capo
    Wydanie I
    ISBN 83-7157-406-1
    DRUKARNIA GS- Kraków, tel. (012) 65 65 902
    Książkę tę z wyrazami miłości dedykuję mojemu mężowi
    Benjaminowi i jego rodzinie, państwu Hannah, którzy tak
    ciepło mnie przyjęli i zaakceptowali. Pisząc tę historię,
    myślałam o moich teściach, Fredzie i Annie. Niestety,
    publikowanie książki trwa długo i Anna nie może już jej
    przeczytać. Wierzęjednak, że w jakiś sposób wie i rozumie,
    jak bardzo ją kocham i że mała cząstka jej duszy -
    niedotknięta chorobą Alzheimera
    -
    wszystko pamięta...
    Chciałabym także podziękować dwóm niezwykłym ko-
    bietom, Laurze John Turner i Charlotcie Stan, które
    przeczytawszy roboczą wersję mojej pierwszej książki,
    powiedziały bez zmrużenia oka, że jest dobra.
    Prolog
    Wyspa San Juan, Terytorium Waszyngtonu, rok 1873
    Jackson Rafferty, leżąc twarzą do ziemi na twardym
    klepisku, odzyskiwał powoli przytomność. Przez chwilę czuł
    się jak człowiek, który budzi się z głębokiego, błogiego snu.
    Nagle jednak uzmysłowił sobie z przerażeniem, że znowu był
    zamroczony.
    Przeszedł go lodowaty dreszcz. Zaczął szczękać zębami,
    zaciskając w pięści drżące dłonie, które spoczywały w bło-
    cie. Ogarniał go dziwny, nieokreślony strach, coraz po-
    tężniejszy z każdym uderzeniem serca. Dręczyła go po-
    tworna myśl. Lęk, który towarzyszył mu zawsze, gdy przy-
    tomniał.
    Nie, myślał z rozpaczą. Tylko nie dzieci. Przecież bym ich
    nie skrzywdził!
    Kłamca! To słowo dudniło mu w głowie. Jęknął żałośnie.
    Każdego ranka musiał sprawdzać, czy przypadkiem w nocy
    nie wyrządził nieumyślnie krzywdy swoim dzieciom. Wiedział,
    że to irracjonalna fobia. Dziedzictwo koszmaru z przeszłości.
    Podobno był już wyleczony. A jednak miewał te przerażające
    zaniki świadomości. I przejmował go potem paniczny strach.
    O, Boże...
    KRISTIN HANNAH
    Drżąc, próbował podźwignąć się z ziemi, ale poczuł natych-
    miast mdłości i zawroty głowy.
    Przysiadł w kucki, czekając, aż ustąpią znajome objawy.
    Odzyskiwał stopniowo ostrość widzenia. Tuż za nim stała
    latarnia, rzucając mdłe żółte światło, w którego blasku zobaczył
    mgliste zarysy dwóch boksów. Poczuł kojący zapach zbut-
    wiałego drewna, kurzu i świeżego siana.
    Był w swojej stodole.
    Przypomniał sobie natychmiast, jak się tam znalazł. Rzucił
    okiem na warsztat, gdzie leżała niedokończona kołyska. Poniżej
    zobaczył piłę i młotek, które upadły mu na ziemię.
    Sięgał właśnie po puszkę z gwoździami, gdy rozpętała się
    burza. Ostatnią rzeczą, którą pamiętał, był ulewny deszcz,
    siekący dach jak kanonada.
    Kanonada...
    Znowu powracała przeszłość. Zacisnął mocno powieki,
    starając się stłumić wspomnienia i uczucia.
    Jak zwykle jednak nie potrafił nad sobą zapanować. Jego
    wysiłki na nic się nie zdawały. Dręczyły go urojenia i popadał
    w tak głęboką depresję, że nie widział już drogi ucieczki. Dobry
    Boże, nie mógł już tak dłużej żyć...
    Dysząc ciężko i drżąc na całym ciele, zmusił się, żeby wstać,
    i pokuśtykał w kierunku warsztatu. W mdłym świetle latarni
    zobaczył lśniący stalowy przedmiot. Był to rewolwer marki
    Remington.
    Odetchnąwszy głęboko, objął spracowanymi palcami jego
    rękojeść. Chłodny metal dawał mu poczucie bezpieczeństwa.
    - To takie proste. - Wypowiedział te słowa całkiem bez-
    wiednie. Jednym strzałem mógł położyć kres swoim cier-
    pieniom. I zapewnić bezpieczeństwo rodzinie.
    Uniósł broń. Stawała się jakby coraz cięższa i bardziej
    nieporęczna. Napiął z wysiłkiem mięśnie.
    Poczuł na skroni kojący dotyk zimnego metalu. Przytknął
    10
    SZANSA
    lufę mocniej do głowy. Wiedział z doświadczenia, że strzał
    pozostawi na powierzchni skóry tylko niewielki okrągły otwór.
    Zacisnął dłoń na rękojeści i położył palec na spuście.
    Teraz albo nigdy.
    Na czoło wystąpiły mu krople potu. Spłynęły do oczu
    i zamgliły wzrok. Spoczywający na spuście palec wyraźnie
    drżał.
    Zrób to. Zrób to, do cholery...
    Zasługiwał na śmierć. Żona powtarzała mu to tysiące razy.
    Bóg świadkiem, że pragnął umrzeć. Wszyscy wokół chcieli,
    żeby ze sobą skończył.
    Bez niego byliby szczęśliwsi. Amarylis dawała mu to jasno
    do zrozumienia. Sawannah i Katie były jeszcze za małe, by
    pojąć, jaką jest kanalią, ale wkrótce...
    A teraz miała przyjść na świat następna niewinna istota.
    Kolejne dziecko. Zasługiwało na to, by nie mieć takiego ojca
    jak Jack Rafferty...
    - Tatusiu!
    Przepełniony strachem i odrazą do samego siebie, Jack
    usłyszał, jak zza grobu, głos córki. Instynktownie odsunął broń
    od skroni i rzucił ją na ziemię. Uderzyła o ścianę i wpadła pod
    warsztat. Poczuł natychmiast, że ma zimną i wilgotną rękę.
    Może następnym razem. Wypowiadając w myślach te słowa,
    wiedział, że sam siebie okłamuje. Nie miał dość charakteru,
    by popełnić samobójstwo.
    Jakim cudem? - pomyślał tępo. Od dawna już był tchórzem.
    Drzwi stodoły otworzyły się na oścież i do środka wtargnął
    podmuch wiatru.
    - Tatusiu, jesteś tam?
    - Tak, Sawannah. - Spojrzał na swą dwunastoletnią córecz-
    kę. Stała w otwartych drzwiach, przyciskając nerwowo dłonie
    do długiej wełnianej spódnicy. Zrobiła krok w jego kierunku,
    ale zaraz się zatrzymała. Widział, że się waha.
    11
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl
  • Designed by Finerdesign.com