szczerbinski, ebooki, Podręczniki

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • umic.opx.pl
  • Podobne

     

    szczerbinski, ebooki, Podręczniki

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    dr Marcin Szczerbiński
    Specyiczne trudności w uczeniu się
    a dostosowanie wymagań edukacyjnych:
    szanse, wyzwania i niezamierzone skutki
    Życie społeczne charakteryzuje ogromna złożoność i nieprzewidywalność. Wszelka
    próba interwencji w to życie, poprawienia go niesie za sobą ryzyko różnorakich nie-
    przewidzianych konsekwencji. Myślę, że tak właśnie dzieje się z przepisami regulu-
    jącymi dostosowanie wymagań edukacyjnych. Z założenia mają one służyć osobom
    mającym utrudniony dostęp do edukacji – i często służą. Jednak nieraz rodzą też pato-
    logie, praktykę sprzeczną z oryginalnymi intencjami legislatorów i szkodliwą dla tych,
    którym mają pomóc.
    Dostosowanie wymagań edukacyjnych:
    obecny stan prawny w Polsce
    się więc do
    każdego
    ucznia. Podobnie w przypad-
    ku obowiązku dostosowania
    wymagań edukacyj-
    nych
    odpowiednio do potrzeb i możliwości ucznia.
    Do dostosowania wymagań obliguje nauczycie-
    la orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalne-
    go lub nauczania indywidualnego, opinia poradni
    psychologiczno-pedagogicznej (lub odpowiedniej
    poradni specjalistycznej) oraz – co istotne – sam
    fakt objęcia dziecka pomocą psychologiczno-pe-
    dagogiczną w szkole. Mówiąc inaczej, posiadanie
    przez ucznia orzeczenia lub opinii nie jest koniecz-
    nym warunkiem dostosowania wymagań! Nato-
    miast opinia poradni jest koniecznym warunkiem
    dostosowania sposobów i warunków przeprowa-
    dzenia egzaminu zewnętrznego
    , tj. sprawdzianu
    w ostatnim roku nauki w szkole podstawowej, eg-
    zaminu w ostatnim roku nauki w gimnazjum, ma-
    tury lub egzaminu zawodowego.
    Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodo-
    wej z dnia 17 listopada 2010 r. w sprawie zasad
    udzielania i organizacji pomocy psychologicz-
    no-pedagogicznej w publicznych przedszkolach,
    szkołach i placówkach.
    Wymienia ono 11 głów-
    nych rodzajów „indywidualnych potrzeb rozwojo-
    Na dzień dzisiejszy (marzec 2013) kwestię do-
    stosowania wymagań edukacyjnych regulują bez-
    pośrednio następujące trzy akty prawne:
    Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie
    oświaty
    , która w artykule 1 „zapewnia [...] do-
    stosowanie treści, metod i organizacji nauczania
    do możliwości psychofizycznych uczniów, a także
    możliwość korzystania z pomocy psychologiczno-
    -pedagogicznej i specjalnych form pracy dydak-
    tycznej”
    Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej
    z dnia 30 kwietnia 2007 r. w sprawie warun-
    ków i sposobu oceniania, klasyfikowania i pro-
    mowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowa-
    dzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach
    publicznych.
    Dokument ten nakłada na nauczy-
    ciela obowiązek indywidualizacji
    metod pracy
    z uczniem odpowiednio do jego potrzeb i możli-
    wości. Wymóg te nie jest w rozporządzeniu obwa-
    rowany żadnymi dodatkowymi nakazami, odnosi
    26
    Biuletyn Polskiego Towarzystwa Dysleksji
    wych i edukacyjnych ucznia”, których zaspokojeniu
    służy pomoc psychologiczno-pedagogiczna. Jed-
    nym z nich są specyficzne trudności w uczeniu się.
    Definiuje także szereg form pomocy (w tym zaję-
    cia korekcyjno-kompensacyjne i dydaktyczno-wy-
    równawcze) i nakłada na szkołę obowiązek udziele-
    nia tej pomocy. Posiadanie przez dziecko opinii lub
    orzeczenia jest tu warunkiem wystarczającym, ale
    niekoniecznym: szkoła musi podjąć działania, gdy
    obliguje ją do tego opinia, ale brak opinii od tego
    obowiązku nie zwalnia, jeśli nauczyciel stwierdził,
    że dziecko wymaga pomocy.
    cji o mocnych i słabych stronach dziecka, oraz
    o tym, jak należy z dzieckiem pracować. Ich język
    jest często niezrozumiały, co może prowadzić do
    poważnych nieporozumień. Zdarzają się też ewi-
    dentne nadużycia, takie jak powielanie identyczne-
    go tekstu opinii – zmienione zostaje tylko nazwisko
    osoby badanej. Ponadto prawie nigdy nie pojawiają
    się opinie negatywne, stwierdzające
    brak
    specy-
    ficznych trudności oraz
    niekonieczność
    formalne-
    go dostosowania wymagań. Z kilku, myślę, powo-
    dów. Diagnosta może zostać „wykiwany” przez
    symulanta lub agrawanta; czasami pewnie czuje
    się niekompetentny, aby symulację wykryć. W sy-
    tuacji niepewności wystawia opinię stwierdzającą
    dysleksję dla spokoju sumienia, ale także spokoju
    gabinetu (uniknięcie konfrontacji z rozczarowanymi
    rodzicami). W przypadku poradni niepublicznych,
    dla których wystawianie opinii jest głównym źró-
    dłem dochodu, odmowa jest jeszcze trudniejsza.
    Rodzic, płacąc, oczekuje werdyktu po swojej my-
    śli, a diagnosta, odmawiając, ryzykuje nie tylko
    jego gniew, ale i utratę źródła dochodów – wieść
    gminna o jego pryncypialności może odstraszyć
    potencjalnych klientów.
    Zdobycie opinii psychologiczno-pedagogicznej
    stwierdzającej dysleksję zależy przede wszyst-
    kim od przedsiębiorczości rodziców.
    Od ich wie-
    dzy, że taka możliwość istnieje, ich woli podjęcia
    odpowiednich starań oraz – w przypadku korzy-
    stania z poradni niepublicznej – zasobności rodzi-
    cielskiego portfela. W pewnej mierze zapewne tak-
    że od wsparcia szkoły oraz dostępności poradni.
    Samo występowanie (lub nie) objawów dysleksji
    jest zapewne w całym tym procesie mniej istotne.
    Negatywny społeczny stereotyp dysleksji.
    Z powodu opisanych powyżej nadużyć dysleksja
    zaczyna być spostrzegana nie jako problem wy-
    magający rozwiązania, ale jako kombinatorstwo,
    gra nie fair. Problem dosadnie ujęła jedna z dys-
    kutantek na blogu Segritta.pl: „Rzesza zasłania-
    jących się dysfunkcją ludzi z syndromem leniwca
    pospolitego, który musi mieć prosto i łatwo w ży-
    ciu, sprawia, że ludzie zaczynają wątpić w to, że
    takie zjawisko [dysleksja] faktycznie istnieje” (Ga-
    briela, wpis 18 lipca 2012 o 14:19). To rzecz jasna
    na dłuższą metę szkodzi sprawie pomocy oso-
    Dostosowywanie wymagań edukacyjnych:
    nadużycia, paradoksy, nieporozumienia
    Powyższe przepisy uważam za potencjalnie ko-
    rzystne. Jak jednak wygląda praktyka? Tu pojawia-
    ją się problemy. Moją dyskusję ograniczę do pro-
    blemu dysleksji (włączając do niej dysortografię
    i dysgrafię), jednak przypuszczam, że analogicz-
    ne problemy dotyczą też dyskalkulii oraz innych
    rodzajów specyficznych trudności w uczeniu się.
    Dostosowanie wymagań to
    de facto
    przywi-
    lej.
    Swego rodzaju pozytywna dyskryminacja.
    W tym stopniu, w jakim dostosowanie wymagań
    jest przywilejem (a w każdym razie jest postrze-
    gane jako przywilej), może być atrakcyjne dla wie-
    lu uczniów i ich rodziców, którzy – słusznie czy
    niesłusznie – widzą „papiery na dysleksję” jako
    szansę na lepsze oceny, lepsze wyniki egzami-
    nów, czy po prostu łatwiejsze życie w szkole. Nie-
    uchronną tego konsekwencją są próby symulowa-
    nia dysleksji bądź jej agrawacji (wyolbrzymiania
    symptomów), w celu zdobycia owych pożądanych
    „papierów”.
    Jakość opinii psychologiczno-pedagogicznych
    jest często fatalna.
    Formalnie rzecz biorąc, kwe-
    stia jakości opinii oraz kwestia właściwego dosto-
    sowania wymagań edukacyjnych to sprawy odręb-
    ne. Jednak w praktyce są one ściśle powiązane:
    wszak opinia ma pokazać, jakie dostosowania wy-
    magań są właściwe.
    O problemach z opiniami pisałem już wcześniej
    (Pietras, Szczerbiński 2012). Opinie zazwyczaj
    zawierają bardzo niewiele konkretnych informa-
    Nr 1/Wiosna 2013
    27
    bom z autentycznymi trudnościami w uczeniu się.
    Demotywująca rola dostosowania wyma-
    gań.
    Dostosowanie wymagań niesie ze sobą po-
    kusę lenistwa.
    Skoro nie oceniają moich błędów
    ortograficznych/interpunkcyjnych/gramatycznych
    itd. – może rozumować uczeń – po co mam nad
    nimi pracować?
    . W skrajnych sytuacjach może to
    prowadzić do postawy „nie masz prawa oceniać
    mych błędów – jestem dyslektykiem”. Nie wiem,
    jak w tym względzie wygląda praktyka szkolna,
    więc nie chcę ferować niesprawiedliwych wyro-
    ków, ale przypuszczam, że nauczyciele czasami po
    prostu „odpuszczają” dzieciom z dysleksją pewne
    obszary. Jeśli tak bywa, to mamy tu smutny para-
    doks: osoba z dysleksją powinna pracować dużo
    więcej, aby zdobyć te same umiejętności, co oso-
    ba niedyslektyczna, tymczasem pracuje mniej –
    i to z powodu przepisów, które mają jej pomóc.
    Rzecz jasna wbrew intencjom legislatorów oraz
    wskazówkom ekspertów (Bogdanowicz, Adryja-
    nek 2004).
    Dostosowanie wymagań w szkole: niekorzyst-
    ne konsekwencje w dorosłości?
    Dostosowując
    wymagania względem ucznia z dysleksją, nie moż-
    na nigdy zapominać o tym, że uczeń ten opuści
    kiedyś mury szkoły i będzie musiał sobie radzić
    w dorosłym świecie pisania i czytania, w którym
    nie ma taryfy ulgowej. Jak napisał kolejny dysku-
    tant wspomnianego wcześniej blogu: „Usprawie-
    dliwienie na papierek, jak w szkole podstawowej,
    nie działa w kontaktach z klientami lub w momen-
    tach, gdy osiąga się deadline projektu” (Mateusz;
    wpis 11 lipca 2012 o 12:30). Z tej perspektywy
    dostosowania wymagań mają sens wtedy i tyl-
    ko wtedy, gdy pomagają zdobyć kompentencje
    konieczne w dorosłym życiu, tworzą bezpieczną
    przestrzeń do ich opanowania. Niestety obawiam
    się, że w praktyce takie mądre
    dostosowanie
    wy-
    magań zostaje czasami zastąpione niemądrym ich
    obniżeniem
    . Z tego powodu uczeń nie posiądzie
    kompetencji przydatnych w dorosłości,
    a które
    jest w stanie posiąść
    . Przepis odniósł skutek prze-
    ciwny do zamierzonego.
    Zbyt sztywna lub zwyczajnie błędna interpeta-
    cja istniejących przepisów.
    Rozmawiając z prak-
    tykami, spotkałem się ze stwierdzeniem „to dziec-
    ko nie ma jeszcze opinii – nic nie mogę zrobić,
    dopóki jej nie uzyska”. Jednak obowiązujące obec-
    nie rozporządzenie w sprawie zasad udzielania i or-
    ganizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej
    stwierdza wyraźnie, że szkoła ma obowiązek udzie-
    lenia takiej pomocy każdemu dziecku, które jej po-
    trzebuje. Zaś wspomniana lista 11 rodzajów indy-
    widualnych potrzeb, które szczególnie na tę pomoc
    zasługują, jest dość wyczerpująca; zresztą rozpo-
    rządzenie dopuszcza możliwość udzielenia pomo-
    cy psychologiczno-pedagogicznej także dzieciom
    z innymi potrzebami. Opinia poradni jest koniecz-
    na jedynie dla dostosowania wymogów w odnie-
    sieniu do egzaminów zewnętrznych.
    Spotkałem się też ze stwierdzeniem „Opinia musi
    stwierdzać, że dziecko ma dysleksję – nic innego.
    Tylko dysleksja jest uznawana na egzaminach ze-
    wnętrznych. Stwierdzenie innego zaburzenia (np.
    dyskalkulii) nie da dziecku prawa do dostosowania
    warunków i form przeprowadzania egzaminu”. Nie
    znajduję żadnego uzasadnienia dla takiego przeko-
    nania w rozporządzeniach ministerialnych i dorocz-
    nych komunikatach Centralnej Komisji Egzamina-
    cyjnej, stanowiących jej uzupełnienie. W kwestii
    dostosowania warunków i form przeprowadzania
    egzaminów zewnętrznych rozporządzenie mówi je-
    dynie o „specyficznych trudnościach w uczeniu
    się” i w ogóle nie wymienia konkretnych rodzajów
    tych trudności (dysleksji, dysgrafii, dysortografii,
    dyskalkulii, zaburzeń mieszanych itp.). Zapewne
    celowo i na pewno bardzo słusznie, gdyż nasza
    wiedza na temat tych zaburzeń, w tym sposób ich
    klasyfikacji, ciągle się zmienia. Poza tym dostoso-
    wanie warunków i form przeprowadzenia egzaminu
    nie może zależeć od przypisanej uczniowi etykie-
    ty, tylko od konkretnych objawów jego trudności.
    Mądre dostosowywanie wymagań edukacyj-
    nych: sugestie
    Nie pretenduję do posiadania rozwiązań przed-
    stawionych wyżej problemów; moje sugestie są
    tylko zaproszeniem do rozważań i dyskusji.
    Warto eliminować sztywne programy naucza-
    nia, w ramach których kryterium sukcesu jest
    opanowanie ściśle określonych umiejętności
    28
    Biuletyn Polskiego Towarzystwa Dysleksji
    w ściśle określonym wieku. Programy takie ro-
    dzą pokusę „ogrania systemu”.
    Zacznijmy od pytania:
    W jakiej sytuacji przepi-
    sy o dostosowaniu wymagań edukacyjnych i spo-
    sobów oceniania byłyby zupełnie zbędne?
    Myślę,
    że musiałyby być spełnione trzy warunki:

    dobry nauczyciel – uważny na indywidualne po-
    trzeby ucznia, chętny i zdolny do indywidualiza-
    cji metod swej pracy;

    hojne zasoby – czasu i środków, aby pomóc
    uczniowi z trudnościami;

    elastyczny system kształcenia, który pozwala
    uczniowi kroczyć własną drogą w wybranym
    przez siebie kierunku.
    Czy istnieją systemy alternatywne? Przychodzą
    mi na myśl dwa. Pierwszym jest system kształce-
    nia wypracowany przed wiekami w cechach rze-
    mieślniczych, gdzie uczeń (terminator, potem cze-
    ladnik) pobiera naukę w warsztacie mistrza. Nauka
    i praca są tu nierozdzielne, ocena ma charakter
    nieformalny i ciągły, zaś podlegają jej praktyczne
    umiejętności naprawdę potrzebne dla wykonywa-
    nia danego zawodu. W pewnym sensie jest to sys-
    tem bardzo sztywny – nie pozostawia on miejsca
    na dostosowanie wymogów, o ile jest to sprzeczne
    z celem kształcenia, jakim jest zdobycie mistrzo-
    stwa w określonym fachu. Ale też sens tych wy-
    mogów jest dla ucznia oczywisty, a sam uczeń jest
    na ogół zmotywowany, aby im sprostać. Kiedy nie
    chce, bądź nie jest w stanie, musi odejść. Z drugiej
    strony jednak, jest to system bardzo elastyczny,
    gdyż chętnemu stwarza okazję stopniowego do-
    skonalenia umiejętności, nieustannych ćwiczeń.
    I bez zbędnego pośpiechu. Terminowanie u mi-
    strza trwa wszak długo...
    Oczywiście utopią byłoby proponowanie po-
    wszechnego przyjęcia takiego modelu kształ-
    cenia w dzisiejszym świecie. Niemniej może on
    zainspirować odnowę szkolnictwa zawodowego
    i ustawicznego. Odnowę jakże w Polsce potrzeb-
    ną! Myślę zwłaszcza o nastolatkach, którzy z róż-
    norakich powodów nie potrafią czy nie chcą zmie-
    ścić się w sztywnych ramach typowej szkoły.
    System, w którym młody człowiek pracuje i za-
    rabia, jednocześnie stopniowo zdobywając for-
    malne kwalifikacje w trakcie tej pracy i w bezpo-
    średnim związku z tą pracą, może być tu jakimś
    rozwiązaniem.
    Alternatywę oferują też ruchy „odszkolniania”
    (
    unschooling
    ) lub edukacji demokratycznej, któ-
    re oddają kontrolę nad nauką samemu uczniowi.
    Przykładem tego jest angielska szkoła Summerhill,
    którą cechuje absolutny brak przymusu uczenia się
    i uczęszczania na jakiekolwiek lekcje. Uczniowie
    mają pełną swobodę dysponowania swoim cza-
    sem. Niemniej większość pojawia się często na
    lekcjach; ucząca się grupa tworzy się wówczas na
    zasadzie podobnych umiejętności i zainteresowań,
    nie zaś wieku. Wszelka formalna ocena czy testy
    wymagają każdorazowej zgody uczniów. Ucznio-
    Żaden z tych trzech warunków nie jest zapewne
    możliwy do zrealizowania w pełni – przynajmniej
    nie w sposób trwały i powszechny – ale do wszyst-
    kich można się zbliżać. Realizacji warunku pierw-
    szego służy odpowiednia selekcja osób do zawo-
    du nauczyciela – inteligentnych i empatycznych
    – oraz ich dobre kształcenie. Spełnienie warunku
    drugiego zależy w znacznej mierze od ekonomii,
    ale też woli politycznej: wszak nawet skromne za-
    soby można dzielić na wiele sposobów, przezna-
    czając mniejszą lub większą ich część na edu-
    kację (np. zatrudnianie nauczycieli terapeutów).
    Warunek trzeci jest szczególnie interesujący. Jak
    go zrealizować? Z pewnością
    nie
    służy mu bardzo
    formalny system oświaty – taki, w którym podsta-
    wowe kryterium sukcesu stanowi wynik rozlicz-
    nych egzaminów, a cele nauczania są rozpisane
    w najdrobniejszych szczegółach i przypisane ści-
    śle do wieku życia dziecka (poznanie wszystkich
    liter w I klasie, opanowanie całej tabliczki mnożenia
    w III klasie itd.). Im bardziej formalny system, tym
    trudniej się w nim odnaleźć dziecku nietypowemu.
    I tym większa konieczność ochrony potrzeb takie-
    go dziecka formalnymi przepisami, a jednocześnie
    tym większa pokusa „wykiwania” tego sztywne-
    go systemu przez wszystkich graczy: rodziców,
    uczniów i nauczycieli. Ujmując rzecz jeszcze ina-
    czej:
    wiele opisanych wyżej problemów wynika
    z faktu, że zmuszamy dzieci do uczenia się tego,
    czego uczyć się nie chcą
    – przynajmniej nie na
    danym etapie rozwoju.
    Nr 1/Wiosna 2013
    29
    wie tej szkoły zdają zewnętrzne egzaminy (GCSE
    – odpowiednik naszego egzaminu gimnazjalnego),
    ale tylko jeśli zechcą, i wtedy, kiedy do nich się
    przygotują, zgodnie z filozofią szkoły:
    Summerhill
    nie stawia sobie za cel „wyprodukowanie” określo-
    nego typu młodych ludzi, posiadających określone,
    poddane ocenie umiejętności i wiedzę. Jej celem
    jest stworzenie środowiska, w którym dzieci mogą
    same określić, kim są, i kim chcą się stać
    (www.
    summerhillschool.co.uk); polecam takze portal
    www.edukacjademokratyczna.pl opisujacy edu-
    kacje demokratyczna w jezyku polskim i przed-
    stawiajacy polskie inicjatywy w tym zakresie)
    W modelu Summerhill wiele tzw. specyficznych
    potrzeb edukacyjnych po prostu znika, okazując
    się produktem ubocznym systemu, który wciska
    dzieci w zbyt sztywne ramy. Inne zapewne pozo-
    stają – dzieci z dysleksją znajdziemy także w wol-
    nej szkole – ale te dzieci same poszukają pomocy,
    kiedy postanowią, że chcą się uczyć.
    Świat nie przyjmie w najbliższym czasie modelu
    Summerhill, zresztą może nie jest on stosowny dla
    wszystkich dzieci. Ale pewne elementy powyższe-
    go modelu da się pewnie zastosować w edukacji
    tradycyjnej – także pracując nad reformą polskiej
    oświaty. Na przykład, dać dzieciom szeroki pro-
    gram nauczania, w którym liczy się nie tylko czy-
    tanie, pisanie i matematyka. Oferować autentycz-
    ny wybór form nauczania (np. wspomniane wyżej
    różne formy szkolnictwa zawodowego i ustawicz-
    nego, obok standardowego liceum i technikum).
    Koncentrować się na
    nauczaniu
    , a nie
    sprawdza-
    niu i ocenianiu
    .
    Możliwość uzyskania pomocy należy całkiem
    uniezależnić od „posiadania opinii”. Pomoc przy-
    sługuje każdemu dziecku, które jej potrzebuje.
    Omówione wcześniej rozporządzenie MEN
    w sprawie zasad udzielania i organizowania po-
    mocy psychologiczno-pedagogicznej idzie tu we
    właściwym kierunku. Odpowiedzialność za udzie-
    lenie pomocy musi spoczywać przede wszystkim
    na szkole, która nie może się zasłaniać brakiem
    opinii. Choć, rzecz jasna, dobra opinia może być
    bardzo pomocna, pomagając lepiej określić wła-
    ściwe cele i formy pomocy. Taka jest jej podsta-
    wowa funkcja.
    Oczywiście, napisać, że „szkoła musi” jest ła-
    two, trudniej pokazać, jak ma to zrobić skromnymi
    środkami, którymi dysponuje. Lecz gdzie jest wola,
    są i sposoby. Przykładem – otwarcie szkoły na wo-
    lontariuszy (studentów, rodziców, emerytów), któ-
    rzy pracują z dziećmi, jak to się dzieje na przykład
    w programie Czytamy Razem (na przykład: www.
    ptd-lodz.com). Jeszcze inną możliwością jest zor-
    ganizowanie pomocy wewnątrzklasowej czy we-
    wnątrzszkolnej – starsze dzieci pomagają młod-
    szym, te z sukcesami – tym z trudnościami.
    Wymagania edukacyjne powinny być dostoso-
    wane do indywidualnych potrzeb ucznia, a nie
    faktu posiadania przez niego (lub nieposiada-
    nia) określonej diagnozy (etykiety).
    Wiadomo że dysleksja wiele ma twarzy – i po-
    dobnie jest z każdym innym rodzajem trudno-
    ści w uczeniu się. Z samego faktu stwierdzenia
    (lub wykluczenia) dysleksji (dysgrafii, dyskalku-
    lii, ADHD itd.) niewiele wynika. Aby właściwie do-
    stosować metody pracy i wymagania edukacyjne,
    musimy poznać szczegółowo rodzaj i nasilenie ob-
    jawów, a także szerszy kontekst: aktualne wymo-
    gi, jakie stawia uczniowi szkoła, pomoc, jaką już
    uzyskuje w szkole i domu, jaką realistycznie mógł-
    by jeszcze uzyskać itd. Fundamentalne znaczenie
    mają własne priorytety i preferencje ucznia – to, co
    chce osiągnąć i jakim sposobem. Terapeuta, któ-
    ry o tym zapomni i będzie próbował narzucić swą
    własną wizję uczniowi, poniesie klęskę.
    Ujmując rzecz inaczej: terapia trudności w ucze-
    niu się winna być terapią przede wszystkim
    ob-
    Poradnia i szkoła muszą prawidłowo ustawić
    priorytety swej pracy.
    Źle się dzieje, jeśli psycholog pracujący w po-
    radni poświęca czas głównie na diagnozę, zaś na-
    uczyciel terapeuta głównie na dokumentowanie po-
    trzeb dziecka. Ministerialne rozporządzenia oraz
    rozwiązania organizacyjne w szkole i poradni po-
    winny kierować możliwie największy procent ener-
    gii tych instytucji na próbę zmiany sytuacji ucznia:
    na jego nauczanie bądź terapię. Niektóre z omó-
    wionych wyżej rozwiązań prawnych temu służą,
    pozostałe trzeba zmodyfikować.
    30
    Biuletyn Polskiego Towarzystwa Dysleksji
    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl
  • Designed by Finerdesign.com