temperament-twojego-dziecka.-wychowywanie-w-zgodzie-z-jego-natura ebook, ebooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ] TEMPERAMENT TWOJEGO DZIECKA Rozdział 10. ENTP „Wszystko można wynegocjować” 145 Rozdział 11. INTP „Sprzeciw wobec autorytetów” 157 Rozdział 12. ESTJ „Przestrzegając zasad” 169 Rozdział 13. ISTJ „Być dzieckiem to poważna sprawa” 181 Rozdział 14. ESFJ „Zostańmy wszyscy przyjaciółmi” 193 Rozdział 15. ISFJ „Obietnica to obietnica” 207 Rozdział 16. ESTP „Patrz, mamo! Bez trzymania!” 219 Rozdział 17. ISTP „Starając się wszystko zrozumieć” 233 Rozdział 18. ESFP „Towarzyskie motyle” 245 Rozdział 19. ISFP „Łagodne, wolne duchy” 257 Rozdział 20. Refleksje, pomysły i zalecenia na zakończenie. Bezcenne rady na temat wychowania — wskazówki innych rodziców 269 Lektura dodatkowa Aby dowiedzieć się więcej na temat typów osobowości… 277 Bibliografia 281 6 Rozdział 1 Kwestia stylu Lisa i Barry zawsze wyobrażali sobie, że ich dzieci będą małymi kopiami ich samych — gadatliwe, przyjacielskie i aktywne. Jako osoby praktyczne i twardo stąpające po ziemi, Lisa i Barry po pro- stu przyjmowali to, co przynosiły im kolejne dni. Byli zajęci, odpowiedzialni i zapracowani oraz mieli mnóstwo przyjaciół i zainteresowań, które, jak oczekiwali, będą mogli dzielić ze swoimi dziećmi. Jednak ku ich zdziwieniu Claire, ich pierwsze dziecko, okazała się cicha, zamyślona i powścią- gliwa. Kiedy trochę podrosła, zrobiła się bystra i spostrzegawcza, potrafiła dostrzec najdrobniej- sze uchybienia swoich rodziców i przyprawiała ich o zawrót głowy wszelkiego rodzaju pytaniami. Lisa i Barry zaczęli czuć, że to dziecko ich przerasta — wydawała się tak niezwykle niezależna. Wtedy na świat przyszedł Robbie i wszystko ponownie zmieniło się o 180 stopni. Podczas gdy Claire była poważna i niezależna, Robert zachowywał się jak impulsywny klaun. Kiedy ona bawiła się samo- dzielnie całymi godzinami, on krzykiem chciał zwrócić na siebie uwagę. Claire kwestionowała wszelkie zasady i ograniczenia, a Robbie był po- słuszny i dążył do tego, by rodzice byli z niego zadowoleni. Claire wydawała się w jakiś sposób starsza, niż wskazywałby na to jej wiek, była, jak określił to ktoś wobec jej rodziców, „starsza du- chem”. Chłopca charakteryzowała porywczość, łatwo się do różnych rzeczy zapalał, uwielbiał roz- rywki oraz był zabawny i gadatliwy. Dla Lisy i dla Barry’ego stanowiło to prawdziwą zagadkę. Ich dzieci wyraźnie się od nich różniły, a że były przy tym niemal własnymi przeciwieństwami, rodzice często nie wiedzieli, jak je wychowywać. Metoda, która sprawdzała się wobec jednego z dzieci, zda- wała się tylko pogarszać sprawę w identycznych okolicznościach w odniesieniu do drugiego dziecka. Lisa i Barry nie są w tej sytuacji osamotnieni. Większość z nas, rodziców, ma swoje oczekiwania na temat tego, jakie będą nasze dzieci. A kiedy w końcu przychodzą one na świat, są jak zagadka. Zupełnie nie wiemy, kim są i jak najlepiej okazać im miłość. Jesteśmy pełni dobrych chęci, by postę- pować z nimi we właściwy sposób — nawet jeżeli nie mamy bladego pojęcia, jaki jest ten właściwy sposób. Nie ma prawdopodobnie trudniejszej, bar- dziej pochłaniającej, ale i bardziej satysfakcjonującej pracy niż wychowanie dziecka. Dzieci nie rodzą się z instrukcją obsługi, a rodzice nie dostają za swoją opiekę nad nimi żadnych świadectw. Większość z nas nie planuje nawet tego, jak będzie wychowy- wać własne dziecko. Możemy mieć niejasną świa- domość, że jedno podejście jest lepsze i bardziej skuteczne niż drugie, ale w ostatecznym rozrachun- ku wszyscy musimy zaczekać i zobaczyć, jakie okażą się nasze dzieci. Tymczasem znaczna część naszych zachowań względem nich wynika z tego, że w taki właśnie sposób wychowywano nas samych — niezależnie od tego, czy metody wychowawcze stosowane przez naszych własnych rodziców były SPÓJRZ NA SWOJE DZIECI W ZUPEŁNIE INNYM ŚWIETLE szczególnie efektywne, czy nie. Często postępujemy z dziećmi bez namysłu, stosując strategię typu „jedno rozwiązanie na wszystkie problemy” i nie zwracając uwagi na to, jaki jest styl zachowania samego dziecka. Postępowanie takie wynika oczy- wiście z naszych jak najlepszych, szczerych i peł- nych miłości intencji. Jednak tak jak w przypadku Lisy i Barry’ego — to, że dzieci są nasze, nie oznacza wcale, że będą w jakimkolwiek stopniu takie jak my. Rodzice adoptowanych dzieci wiedzą o tym dobrze, ale ci spośród nas, którzy mają własne, biologiczne dzieci, zdają się sądzić, że będą one ich wiernymi kopiami. Potem bywamy zaskoczeni tym, że ich zachowanie zbija nas z tropu. Całkiem często sły- szeliśmy od rodziców: „Ja po prostu nie wiem, z jakiej planety jest to dziecko!”. Albo: „Ona i jej siostra są jak dzień i noc”. Albo: „Gdybym nie widział na własne oczy porodu tego dziecka, to nie uwierzyłbym, że jesteśmy spokrewnieni!”. Tym- czasem poczucie zmieszania, niepokoju, a nawet lęku jest czymś zupełnie normalnym, kiedy nie potrafimy zrozumieć własnych dzieci. Jako rodzice mamy za zadanie wiedzieć, co jest dla nich naj- lepsze. Jeżeli jednak nie wiemy do końca, co ni- mi kieruje, to jak mamy je chronić, doradzać im i je wspierać? Gdybyśmy tylko potrafili wniknąć w umysł dziecka, zrozumieć jego impulsy, popędy i pra- gnienia, dowiedzieć się, jak przetwarza informacje i dlaczego wyraża siebie w taki, a nie inny sposób. Jakże cenne byłyby to wskazówki! Jest jasne, że jedno z najtrudniejszych zadań związanych z wychowaniem dzieci to zachowanie wobec nich obiektywizmu. Tak łatwo przesadzić z zaangażo- waniem w ich sukcesy, porażki, zmagania i osią- gnięcia. Zaczynamy postrzegać je jako przedłużenie nas samych, a ich doświadczenia jako nierozdziel- nie połączone z naszymi własnymi. Nie patrzymy już na nie jak na osobne jednostki, tylko jak na różne reprezentacje nas samych. Takie zagmatwane myślenie sprawia, że niemożliwością staje się jasna akceptacja tego, w jaki sposób nasze dzieci mogą się wyraźnie odróżniać od nas i od siebie nawzajem, a więc niemożliwe jest też przystosowanie się do ich wyjątkowych potrzeb. Coś, co jest potrzebne jednemu dziecku, może być zbędne dla drugiego. To, co nas jako dzieci motywowało i było dla nas ciekawe, może nudzić i wręcz stresować nasze wła- sne dzieci. Co by się zatem stało, gdybyśmy wiedzieli od najmłodszych lat naszego dziecka, kim ono na- prawdę jest? Co by było, gdybyśmy potrafili dociec — poprzez obserwację jego kontaktów z otocze- niem, zabaw, doboru słów i sposobu podejmowa- nia decyzji — jaką jest osobą, a dzięki temu zro- zumieć, jakie techniki motywacyjne, jakie metody w nakładaniu ograniczeń i jakie sposoby wsparcia będą w odniesieniu do niego skuteczne? Którzy rodzice nie chcieliby poznać prawdy na temat tego, co rozgrywa się w sercu i umyśle ich dziecka? Kto nie przyjąłby takiego daru, jak możliwość zoba- czenia, kim jest naprawdę jego dziecko? Wyobraź sobie dziecko dorastające w atmosfe- rze stałego wsparcia — w jego metodach postrze- gania świata, nawiązywania relacji z innymi, prze- żywania ulubionych zabaw, stylu podejmowania decyzji, spędzania czasu wolnego, sposobie urzą- dzania pokoju, wybierania zabawek i ekspresji uczuć — otrzymujące stale komunikaty, że jego zachowania są normalne i akceptowane. Wyobraź sobie dziecko zachęcane do wiary w siebie, do wy- rażania swojej prawdziwej osobowości, do zaufania swoim spostrzeżeniom dotyczącym świata i swoim reakcjom. Wyobraź sobie dziecko, które czuje, że jest godne miłości, zdolne i wartościowe, dokładnie takie, jakie jest. Takie dziecko wyrosłoby na pew- nego siebie, solidnego, uczciwego, niezależnego i kochającego człowieka dzięki temu, że zostało wychowane przez rodziców, którzy szanowali, 16 KWESTIA STYLU akceptowali, wspomagali i celebrowali jego wyjąt- kową osobowość. W głębi duszy wszyscy pragnie- my po prostu być zrozumiani i akceptowani takimi, jakimi jesteśmy. To zrozumienie jest największym darem, jaki możemy przekazać swoim dzieciom. Stanowi ono sedno poczucia własnej wartości. jest oczywiste, w jaki sposób tego rodzaju postępo- wanie prowadzi do rozwoju zaburzonej lub zrujno- wanej psychiki. Wiemy, że nikt nie może naprawdę kochać drugiej osoby, dopóki nie jest w stanie kochać samego siebie. Poczucie własnej wartości to, u swoich podstaw, miłość wobec siebie samego i samoakceptacja. Brak poczucia własnej wartości prowadzi poprzez deprawację do wykształcenia się u ludzi tak głębokiego braku, że nigdy nie uczą się, jak kochać innych, nigdy nie biorą odpowiedzial- ności za swoje postępowanie i spędzają swoje życie na próbach wypełnienia odczuwanej przez siebie pustki destrukcyjnym zachowaniem, które na jakiś czas daje im poczucie siły i krótkie, powierzchowne poczucie wartości. Na szczęście większość dzieci nie żyje w takich okropnych warunkach, jakie często mogliśmy oglą- dać w telewizji. Dlaczego więc tak wiele dzieci wyrasta na dorosłych, którzy czują się podle we własnej skórze? Być może dzieje się tak dlatego, że najbardziej powszechnym i wszechobecnym ata- kiem na ich poczucie własnej wartości jest jego bardziej subtelna erozja, która rozgrywa się każdego dnia w większości naszych domów. Będąc pełnymi najlepszych chęci, lecz nieświadomymi rodzicami, wszyscy nadwerężamy poczucie tożsamości na- szych dzieci na mnóstwo drobnych sposobów: przez krytycyzm i uwłaczające komentarze, przez niecierpliwość, gdy popędzamy nasze dzieci, by skończyły szybko coś, co je cieszy, by mogły się zająć czymś, co uważamy za ważniejsze. Czynimy to, gdy od niechcenia lekceważymy ich zaintere- sowanie jakimś nieokreślenie dziwnym lub po- zornie niewłaściwym tematem. Dzieje się tak, gdy nasze dzieci znoszą przez lata ciągłe narzekanie, dezaprobatę i lekceważenie. Co ironiczne, często traktujemy nasze dzieci tak, jak nigdy nie przyszłoby nam do głowy traktować innych dorosłych, w spo- sób, którego sami byśmy wobec siebie nie ścierpieli. Akceptacja człowieka takim, jaki jest — klucz do prawdziwego poczucia własnej wartości Przy obecnym klimacie politycznym rozmowa na temat poczucia własnej wartości jest trudna. Współcześnie termin ten kojarzony jest z progra- mami społecznymi i z postawami, które próbują usprawiedliwiać złe, a nawet oburzające zachowa- nie, natomiast winę za nie zrzucają na trudności w rodzinie. Jesteśmy już jako społeczeństwo zmę- czeni wysłuchiwaniem opowieści o tym, jak to rodzinne kryzysy prowadzą do wzrostu przestęp- czości, coraz większej liczby ciąż u nastolatek i brutalnej przemocy, jaką obserwujemy dookoła. Gdy więc słyszymy, jak ktoś wspomina o braku poczucia własnej wartości u przestępcy, to jesteśmy zniecierpliwieni, a nawet oburzeni. Krzyczymy: „Oczywiście, że ten dzieciak nie ma poczucia wła- snej wartości! Spójrzcie na jego zachowanie! Powi- nien kiepsko się czuć po tym, co zrobił!”. Takie podejście jednak to postawienie wszystkiego na głowie. Prawda jest taka, że słabe poczucie własnej wartości nie jest spowodowane przez złe zachowa- nie. To złe zachowanie staje się skutkiem braku poczucia własnej wartości. Wszyscy rodzice mogą łatwo zauważyć najbardziej oczywiste i najbardziej dramatyczne powody skrzywionego poczucia wła- snej wartości — są to przypadki budzącego obrzy- dzenie molestowania seksualnego, fizycznego lub emocjonalnego, albo zaniedbania. Dla każdego 17
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmement.xlx.pl
|